„Jak wygrzebuję się z bagna, oczyszczam skrzydła by móc fruwać” – cz.2 Zaniedbania emocjonalne.
Następne wpisy, które już powstały a czekają jedynie na wstawienie na stronę, będą o; kobietach kochających za bardzo i o toksycznych związkach.
Jednak wcześniej postanowiłam przybliżyć temat tzw. zaniedbań emocjonalnych, ponieważ toksyczne związki powstają przeważnie na bazie tychże zaniedbań.
Większość ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że doświadczając jako dziecko przemocy fizycznej, emocjonalnej czy molestowania, potem mamy problemy w dorosłym życiu. Jednak praktycznie mało kto myśli że, niedostępność emocjonalna, ma także potężny wpływ na nasze późniejsze życie. Ostatnio coraz częściej mówi się też o tym, że nie tyle okaleczają nas traumatyczne przeżycia, co brak możliwości podzielenia się tymi przeżyciami z opiekunami i brak zrozumienia dla naszego cierpienia. Dla zobrazowania o jakiej niedostępności emocjonalnej mowa, poniżej krótki fragment artykułu pt. „Obecno – niebecni rodzice..” ( art. ze strony www.mamadu.pl)
„Niektórym rodzicom wydaje się, że sam fakt, iż znajdują się w tym samym domu lub pokoju, co dziecko, zaspokaja jego potrzebę bliskości. Zajmują się więc pracą, domowymi obowiązkami albo rozrywką, oglądają telewizję, czytają gazety… a czas, który spędzili w ten sposób dumnie określają potem czasem spędzonym z dzieckiem. Czas powiedzieć to głośno, czas spędzony obok dziecka nie jest czasem spędzonym z dzieckiem! (…) Rodzic, który jest jednocześnie obecny i nieobecny, to taki, który jest dla dziecka niedostępny emocjonalnie. Na pierwszy rzut oka, wydaje się być dobrym opiekunem dla malucha, dba o to żeby był wyspany, najedzony, umyty, jednak nie potrafi zaspokoić jego podstawowych potrzeb związanych z zainteresowaniem, miłością i uwagą.
Obecno-nieobecni rodzice:
- nie mówią swoim dzieciom „Kocham cię”,
• znajdują się blisko nich, ale nie poświęcają im uwagi,
• podczas kontaktów z dzieckiem zawsze robią coś więcej (np. jednym okiem oglądają film),
• unikają kontaktu fizycznego.Oczywiście, każdy z nas ma czasem gorszy dzień, dlatego o „”obecno – nieobecnym” rodzicu mówimy wtedy, kiedy takie zachowanie jest dla niego codzienne i normalne.
Konsekwencje
Niedostępny emocjonalnie rodzic, wzbudza w dziecku poczucie odrzucenia. Dorastając bez uwagi i miłości, zaczyna mieć ono problemy z poczuciem własnej wartości. Nie wierzy, że jest wystarczająco dobre, mądre, inteligentne, żeby zasłużyć na zainteresowanie ukochanej osoby. Staje się niepewne siebie, co czasem przejawia się w agresywnej i aroganckiej postawie wobec innych. Takie dziecko, swoim zachowaniem krzyczy: „Jestem tutaj! Zauważ mnie!”. Dzieci, które nie dostaną w domu wystarczająco dużo miłości i uwagi, będą szukały tego gdzie indziej. Najpierw zwrócą się do rówieśników, później zaczną wplątywać się w toksyczne związki. Niskiemu poczuciu własnej wartości towarzyszy też lęk przed porażką, samotnością, wyróżnianiem się z tłumu. Czasem, w wieku nastoletnim prowadzi to do bardzo destrukcyjnych zachowań, takich jak narkomania czy samookaleczanie się.”
Nie wiem czy bez pomocy terapii dostrzegłabym fakt, iż czekanie do późnych godzin nocnych w wieku trzech, czterech lat w przedszkolu na to, aż przyjdą po mnie rodzice, było czymś złym. Jedynie zdziwiona mina mojej terapeutki z malującym się przerażeniem na jej twarzy, gdy o tym wspomniałam mimochodem, „zapaliła lampkę w mojej głowie”. Później zrozumiałam, że równie niewłaściwe było, pozostawianie mnie samej w domu, na całe noce we wczesnych latach szkolnych, a także, fakt, że nawet jak już rodzice w domu byli, to praktycznie zajmowali się wszystkim, tylko nie mną. Traktowali mnie jak powietrze, zauważali tylko wówczas, gdy coś zbroiłam, dostałam dwóję czy uwagę w dzienniczku, albo nie sprzątnęłam mieszkania. Przez lata więc, utrwalał się w mojej podświadomości obraz beznadziejnej mnie.
W filmie M. Szpilki (zamieszczonym pod wpisem) usłyszałam, że dziecko myśli w absolutach; czarne – białe, wszystko – nic, zawsze – nigdy. I kiedy ja czułam, że mama, tata mnie nie chce, to byłam przekonana, że nikt mnie nie chce. Potem myślałam podobnie przez lata, mimo że bardzo chciałam kochać i być kochaną, to uwierzyłam głęboko w to, że nie mam serca, nie potrafię kochać i tak samo mnie kochać się po prostu nie da. To podstawowe przekonanie o sobie, bardzo ciężko jest zmienić. Szczególnie kiedy nie wiemy jak to zrobić i próbujemy na miłość i uwagę zasłużyć, co często, przynajmniej w moim przypadku przynosiło odwrotny do zamierzonego skutek. Było coraz gorzej i coraz gorszy obraz siebie tworzyłam. I tak naprawdę chodzi o to, że to ja sama mam uwierzyć sobie, że jednak mam serce, które kocha, bez względu na to czy ktoś mnie zauważa, czy nie. I w którymś momencie to się wreszcie stało. Na początku to moje nowe przekonanie o zdolności do kochania, trwało tylko krótkie chwile. Z upływem czasu te stany ciepła, które autentycznie czułam na sercu, były coraz dłuższe, aby w końcu praktycznie zadomowić się w nim na dobre. Oczywiście to nie przyszło o tak – samo z siebie. Gdyż…
„Bez wytrwałości i dyscypliny niczego w życiu nie osiągniemy. Stosując niewielką dozę dyscypliny możemy dawać jedynie impulsy. Z pełną wytrwałością i dyscypliną możemy odmienić całe nasze życie. Pełna wytrwałość i dyscyplina oznaczają, że w każdej chwili kocha się świadomie. To dopiero mistrzostwo świata!!!” (fragment z książki „Kochaj siebie a nieważne z kim się zwiążesz” Eva -Maria Zurhorst)
To JA SAMA musiałam się odważyć i pozwolić miłości płynąć, dzień po dniu z mozołem usuwając tamę z mojego własnego serca. Teraz po prostu kocham. Wysyłam moją miłość do innych, ze świadomością, że już nie ode mnie zależy czy na swojej drodze, nie natknę się na podobne tamy, w sercach innych ludzi. Dzisiaj nie ma to dla mnie już znaczenia, bo wiem, że to Nie Moja Wina.
Zapraszam na pierwszy wpis o relacjach i zachęcam do obejrzenia filmu załączonego w linku poniżej.
W poście kilka zdjęć z mojego dzieciństwa, jedno z pobytu w obozie uchodźców we Włoszech i dwa z przełomowego okresu w moim życiu.
Serdecznie pozdrawiam
Dorota