„Jak wygrzebuję się z bagna, oczyszczam skrzydła by móc fruwać” – cz.3 Relacje cz.3
Dzisiaj bardziej szczegółowo o tym, jak wygląda związek Nałogowca Kochania z Unikającym Bliskości.
„Związkiem wzajemnego nałogowego uzależnienia może stać się prawie każdy rodzaj związku, między dwiema istotami ludzkimi”
„Ktoś, kto jest Unikającym Bliskości wewnątrz zasadniczego związku, może stać się Nałogowcem Kochania poza tym związkiem.”
Wzajemne oddziaływanie Nałogowca Kochania na Unikającego Bliskości i odwrotnie.
„Nałogowcy Kochania dążą wciąż do zmian, aby poprawić wzajemne stosunki i osiągnąć to czego pragną; bliższy kontakt i większą troskę o siebie. Unikający bliskości dążą do utrzymania status quo, starają się więc aby ich wzajemne stosunki były ustabilizowane, przewidywalne i pozbawione emocji, w zmianie nie dostrzegają korzyści. Nałogowcy Kochania uważają że największym problemem jest to, że Unikający Bliskości nie jest w stanie się zmienić. Z drugiej jednak strony, kiedy Unikający Bliskości dostrzega , że Nałogowiec Kochania oczekuje od niego zmiany, jest przekonany iż oznaczałaby ona kapitulację i poddanie się kontroli. Prawdziwy pat. Unikający Bliskości unika zbliżenia i jest chorobliwie uczulony na znalezienie się pod czyjąś kontrolą. Nałogowiec Kochania dąży do omotania i jest chorobliwie uczulony na poczucie porzucenia.”
No cóż, nic dodać, nic ująć – życie, jakże dobrze mi znane, choć uświadomiłam sobie ten fakt dopiero niedawno. Wcześniej coś niby świtało mi w głowie i niby miałam świadomość, że jestem współuzależniona, ale nie do końca wiedziałam jak to działa. Wiele razy gdy byłam w księgarni, sięgałam po książkę Pii Mellody „Toksyczna Miłość”, czytałam fragmenty i dochodziłam do wniosku, że nic w niej ciekawego dla siebie nie znajdę. Mechanizm iluzji i zaprzeczeń jak widać, działał. Ale w listopadzie zeszłego roku, książka w ostateczności zagościła na mojej półce i została przeze mnie „wchłonięta” w zasadzie za pierwszym podejściem. Większość zawartych w niej informacji, nagle wydało mi się dziwnie znajomych. Byłam przerażona a jednocześnie poczułam ogromną ulgę. W końcu zobaczyłam, że moje niektóre zachowania, które uważałam za całkiem „normalne”, wcale takie nie były. Dostrzegłam też, że to nie jest tak, że, tylko ja – jestem popaprana, że to tylko ze mną – trudno wytrzymać, zobaczyłam też, że „do tanga trzeba dwojga” i druga strona najwidoczniej mimo dyskomfortu jakiego w tym „tańcu” doświadcza to jednak w nim uczestniczy, co znaczy, że ma z tego, (mimo wszystko) jakąś korzyść. Dlaczego tak jest?
Co pociąga Nałogowców Kochania w Unikających Bliskości.
1.Magnetyzm tego co jest im znajome. Nałogowców Kochania nieświadomie ciągnie do ludzi, którzy nie chcą się do nich zbliżyć albo są zbyt zajęci i nie mają dla nich czasu.
2. Pociąg do sytuacji, które stwarzają nadzieję uleczenia ran pochodzących z dzieciństwa. Nałogowiec Kochania, poprzez zapisany w podświadomości komunikat –„nie zasługuję na uwagę i troskę”, dosłownie lgnie do osoby, która zachowuje dystans, właśnie po to aby rozwiązać problem z dzieciństwa i nakłonić osobę, która ich opuszcza, do pozostania.
3. Pewna tęsknota za możliwością urzeczywistnienia dziecięcej fantazji (fantazji o chroniącym go i dodającym otuchy wybawcy, kogoś kto stałby się dla Nałogowca Kochania najwyższym autorytetem, którego zabrakło w dzieciństwie).
Co pociąga Unikających Bliskości w Nałogowcach Kochania.
1. Magnetyzm tego co jest im znajome. Unikający Bliskości są przyzwyczajeni do mających wiele niezaspokojonych potrzeb ludzi, którym mogą przyjść z pomocą, tak jak kiedyś pomagali opiekunom. Czują wtedy że maja kontrolę i poczucie bezpieczeństwa.
2. Pociąg do sytuacji które budzą nadzieję uleczania ran pochodzących z dzieciństwa . Unikający Bliskości wierzą że związek z ludźmi niesamodzielnymi i podatnymi na zranienia ulecza ich rany omotania w dzieciństwie, bo tym razem ten słaby partner nie zdoła ich zdominować.
Po lekturze książki, dokładnie przeanalizowałam związki w moim życiu, nie miałam wątpliwości – były toksyczne. Za to, mój mechanizm iluzji i zaprzeczeń, jeszcze do niedawna zaciekle bronił mnie przed uznaniem faktu, że także mój związek małżeński, czy relacja z przyjacielem nacechowane były elementami chorych zachowań. Jednak w końcu nie pozostało mi nic innego jak przyznać, że to prawda. To porzucenie iluzji, mimo że było bardzo bolesne, w końcu pozwoliło mi na rozpoczęcie kolejnego etapu zdrowienia i wejście na wyższy poziom świadomości. Bo przecież podstawą rozpoczęcia leczenia z każdego uzależnienia jest,; rozpoznanie i uznanie go, zapanowanie nad jego szkodliwymi konsekwencjami, przerwanie cyklu nałogowych zachowań i odważne wejście w fazę abstynencji. Oczywiście brzmi prosto, ale ja wiem, że czeka mnie jeszcze bardzo dużo pracy. Mam jednak nadzieję, że warto, bo nie chodzi jedynie o moje małżeństwo czy przyjaźń, ale przede wszystkim o mnie samą.
Po raz kolejny więc, postanowiłam „podnieść głowę” i walczyć. Walczyć przede wszystkim o siebie, bo ucieczka, wycofanie się, to nie jest wyjście. Wiem – próbowałam wielu „ucieczek”, nie działało. Zdaję sobie sprawę z tego, że aby uzdrowić relację z drugą osobą, muszę mieć taką samą ,”zdrową” relację ze sobą, inaczej się nie da. I po drugie, muszę być gotowa na to, że, jeżeli zajdą zmiany w moim zachowaniu, może się okazać, że niektóre relacje po prostu w naturalny sposób się zakończą. I nie będzie to porażka, jak sądziłam dotychczas a jedynie koniec pewnego etapu w moim życiu, choć pewnie smutny, bolesny i przykry. Jednak dopóki tkwię w miejscu, w swojej strefie komfortu, w czymś dobrze mi znanym, to czuję, że nie żyję naprawdę a tylko tak mi się wydaje. Dopóki będę jedynie rozmyślać jak coś zmienić, nie zabierając się do pracy ..no to, no.. NIC się przecież nie zmieni.
Tym razem dwa wybrane fragmenty z konferencji o. Adama Szustka O.P. pt. „ Niewolnica Isaura – miłość, która niszczy”. Jest tam poruszony ten sam problem „nałogowej miłości”, tylko trochę inaczej przekazany.
Zdjęcia zamieszczone w tym wpisie zrobiłam w lutym br., „bladym” świtem przy Stopniu Wodnym na rzece Narew w miejscowości Dębe 🙂